Co to w ogóle znaczy jeść zdrowo? Co jest zdrowe, a co nie, jak odnaleźć się w natłoku sprzecznych informacji? Czy wszystkie składniki E to zło? Co z colą? Czy dawać dziecku Danonki? Czy jajka w końcu to jeść czy nie i jak z tym cholesterolem???
Takich pytań można wypisać bardzo dużo. Na początku każdy kto chce zmienić nawyki żywieniowe gubi się w tym wszystkim, coś próbuje i często niestety zniechęca się już na wstępie.
A trzeba powoli, systematycznie, odrzucając to co szkodzi i powoli wprowadzając nowości. Nasz organizm nie lubi szybkich i nagłych zmian. Od czego więc zacząć?
Przede wszystkim nie będę namawiać do wyrzucenia wszystkiego niedobrego z szafek już teraz natychmiast. Dlaczego? Bo jestem przeciwna wyrzucaniu pożywienia to raz, a dwa – bo jak już wspomniałam ludzie nie lubią drastycznych zmian, co przetestowałam na rodzinie…
Proponuję na początek rozprawić się ze szkodliwymi dodatkami do żywności.
O E-składnikach będzie osobny temat, na początek proponuję skupić się na niektórych barwnikach, konserwantach, słodzikach i glutaminianie sodu. Zaczynamy od barwników do żywnosci:
E 102 tartrazyna NIEBEZPIECZNY Reakcje alergiczne, bezsenność, depresje
E 123 amarant NIEBEZPIECZNY (w niektórych krajach zabroniony)
E 127 erytrozyna Hamuje wzrost, upośledza działanie tarczycy
E 131 błękit patentowy NIEBEZPIECZNY (możliwe działanie rakotwórcze)
Barwniki podejrzane są o szereg reakcji alergicznych u dzieci. Niestety, właśnie kolorowe słodycze najbardziej pociągają nasze pociechy. Najpopularniejsze konserwanty:
E 210 – E 213 KWAS BENZOESOWY I JEGO SOLE Rakotwórczy
E 249 – E 252 AZOTYNY i azotany sodu i potasu Rakotwórcze , powodują nadciśnienie
W większości przypadków konserwanty to „samo zło” jednak w niektórych produktach występują konserwanty nieszkodliwe np. E-270 czyli kwas mlekowy, który jest substancją naturalną i może być stosowany bez ograniczeń. Najgorsze są wędliny. Naprawdę trudno kupić wolne od konserwantów. Ale jest na to sposób: oduczyć się jeść wędliny lub robić je sobie samemu. Proste, prawda? Dalej wzmacniacze smaku, np:
E621 glutaminian sodu podejrzany o powodowanie nudności, zawrotów głowy, palpitacji serca, pogorszenia widzenia
Podobno badania tego nie potwierdzają, ja jednak wolę być ostrożna, tym bardziej, że glutaminian ma działanie uzależniające. Sprawdźcie w swoim otoczeniu – osoby, które do wszystkiego sypią Vegetę czy wlewają Maggi są tak przyzwyczajone do tego smaku, że nie smakują im często potrawy bez tych dodatków. „Czegoś” im brak w potrawach póki im nie dosypiesz czegoś z glutaminianem. Wiem coś o tym bo kiedyś też tak miałam…
Na zdjęciu powyżej skład popularnej Vegety.
A przecież można inaczej. Na rynku pojawiły się jarzynki bez glutaminianu i z solą morską albo bez.
Albo samemu skomponować mieszankę ziół i dosypać soli morskiej, himalajskiej lub kłodawskiej.
No i słodziki:
E951 aspartam silnie rakotwórczy, może prowadzić do epilepsji, choroby Parkinsona, cukrzycy, chłoniaka, zaników pamięci
E 954 sacharyna rakotwórcza, może podrażniać przewód pokarmowy
Źródła: ofeminin.pl, sztukaodzywiania.pl, wegetarianie.pl
Patrzcie przede wszystkim na gumy do żucia! Toż to plaga jest – gumy bez cukru – i co z tego skoro z dodatkiem o wiele bardziej szkodliwej substancji?!?!?! Przed wszystkim nie dawajcie tego dzieciom. Niestety, aspartam występuje też w wielu lekach, jeśli już musicie je kupować to wybierajcie (o ile możliwy jest wybór) te z jak najbardziej naturalnym składem, z cukrem jeśli już musi być, a nie z aspartamem czy sacharyną.
Ja na początku wydrukowałam sobie listę najważniejszych E, których nie chciałabym w moim i rodziny jedzeniu i włożyłam sobie do portfela. Ale to było kilka lat temu. Teraz są apki na telefon, co chyba jest łatwiejsze w użyciu.
Lecimy dalej. CUKIER, o którym wspomniałam przed chwilą:
Może i mniej szkodliwy od aspartamu, choć zważywszy na przyjmowane ilości to kto wie? Niestety, ale przydomek „biała śmierć” nie jest wcale przesadzony. Cukier nie jest naturalnym pożywieniem człowieka. Nie w takiej formie! Cukier biały rafinowany spożywany w:
Cukierkach,
Batonach,
Czekoladach,
Ciastkach i ciastach,
Sokach,
Napojach
A ponadto jako dodatek do:
Ketchupów, majonezów, sosów, gotowych dań i wielu, wielu innych produktów…
powoduje:
Zjedzenie choćby batonika to nagły wzrost glukozy we krwi, co sprawia, że Twoja trzustka natychmiast musi stawić się w gotowości, aby wyprodukować odpowiednią ilość insuliny do uruchomienia procesu przetworzenia nadmiaru cukru w zapasy na później. Cały organizm pracuje, aby pokonać nadmiar cukru. Ale niestety – za którymś razem, może nie dziś i nie jutro, może za rok, a może za 10 Twoja trzustka powie: „No ty chyba sobie ze mnie jaja robisz!” i przestanie być na każde zawołanie. Przestanie produkować ogromne ilości insuliny, bo będzie czuła się oszukiwana. A my zostaniemy sobie ze swoim cukrem we krwi oraz bez jego zapasów. Wiesz co to za stan? To się nazywa Cukrzyca typu II czyli nabyta na własne życzenie.
Wracając do organizmu po zjedzeniu batonika. Jest Ci dobrze i miło bo niedługo po zjedzeniu organizm wyprodukował „hormon szczęścia” – dopaminę. Ale nie trwa to wiecznie. Po jakimś czasie poziom cukru we krwi gwałtownie się obniża, a wraz z nim obniża nam się samopoczucie, koncentracja i poziom energii. I za chwilę znów pojawia się w głowie myśl o zjedzeniu batonika…
Opis w skrócie, trochę po łebkach ale tak to właśnie wygląda. Cukier uzależnia. Jak nie wierzysz – spróbuj odstawić wszelkie źródła cukru z dnia na dzień. Może okazać się niezbyt proste.
Nadmiar cukru w diecie to nie tylko cukrzyca. To też nadwaga i szereg chorób. Cukier rafinowany jest traktowany przez organizm jak trucizna i bardzo się męczy aby sobie z tą trucizną poradzić. W naturalny sposób spada wówczas odporność organizmu – no bo jak – ma walczyć na 2 frontach? Walczyć z cukrem i dodatkowo bronić się przed dostępem wirusów i bakterii? Czasem się uda czasem nie. A co z organizmami dzieci, z ich odpornością nie do końca rozwiniętą i ukształtowaną? A babcia wnusiowi jeszcze lizaczka – bo to przecież dziecko, co – dziecku słodyczy będziesz żałować?
A ja, wredna matka i Czarownica… właśnie, że żałuję dzieciom lizaczka! Bo nie chcę ich truć!!!
Czyli druga ważna sprawa w nowym sposobie żywienia to odstawienie cukru! Albo przynajmniej zminimalizowanie zużycia, wprowadzenie zamienników. Co jest dobrym zamiennikiem? Choćby miód (aby prawdziwy), syrop klonowy, syrop z agawy czy choćby sławny ostatnio ksylitol, a najlepiej – suszone owoce w tym daktyle. Ale o tym będzie osobno.
Ach! Zapomniałabym! Jak ognia wystrzegać się należy syropu glukozowo-fruktozowego. Jest jeszcze bardziej szkodliwy niż sam cukier. To jakby więcej cukru w cukrze i to lepiej przyswajalnego. Brrr!
Kolejną ważną sprawą wg mnie jest… PSZENICA
Już słyszę te głosy! Nie mówcie mi, że kwestia glutenu to tylko taka moda, bo nie o sam gluten tu chodzi. Chodzi też o to, że pszenica dziś nie przypomina pszenicy sprzed 15 lat, a na pewno sprzed 30 lat. Obecna bowiem ma 42 chromosomy, a dawna jedyne 14… Uważacie, że GMO to nic takiego? Być może, ale ja nie chcę być królikiem doświadczalnym, badań nie ma, bo dopiero nasze pokolenie przetestuje na sobie czy to świństwo czy nie. Ja natomiast, jako zwolenniczka niemodyfikowanej natury, ryzykować nie zamierzam. A tym bardziej nie testować na swoich dzieciach.
Ponadto WSZYSCY, naprawdę wszyscy, którzy testowali na sobie dietę bezglutenową, bez wyjątku twierdzą, że w ten sposób żywieni czuli się znacznie lepiej i w wielu przypadkach tracili zbędne kilogramy. Czyżby przypadek? Nie ma przypadków…
Kolejne i ostatnie: nie od dziś wiemy, że oczyszczona biała mąka to tylko zapychacz, puste kalorie, składników odżywczych są tam tak znikome ilości, że naprawdę nie warto tym się faszerować. Dla mnie te argumenty są przekonujące, a dla Was?
Ja wybieram produkty bezglutenowe gdzie i kiedy mogę. Jeśli nie mogę wybieram żytnie, a kiedy już naprawdę nie można obyć się bez pszenicy… wtedy orkisz – to stara niemodyfikowana odmiana pszenicy. Mąka orkiszowa pełnoziarnista jest całkiem powszechnie dostępna. Owszem, droższa. Ja jednak wolę płacić za zdrowe produkty niż potem rachunek w aptece.
Ostatni (na ten wpis) produkt, który powinien zniknąć z Waszych stołów i lodówek – MARGARYNA!
A konkretnie wszelkie tłuszcze trans. A wiecie, że w USA margaryna została oficjalnie uznana za szkodliwą i wycofana z obrotu? Może i Amerykanie są najgrubszym narodem świata (choć Czesi ich podobno doganiają) ale czasem uda im się postanowić coś mądrego.
Aby nie być gołosłownym – tłuszcze trans to izomery trans nienasyconych kwasów tłuszczowych. Owszem, występują również w naturze, ale wystrzegać należy się głównie tych sztucznie utworzonych tłuszczy trans. Powstają one poprzez utwardzenie płynnych olei roślinnych.
Tłuszcze trans sprzyjają tyciu, szczególnie w centralnej części ciała co prowadzi do chorób serca oraz innych chorób związanych z otyłością, choćby cukrzycy. Spożywane w dużej ilości mają ogromny wpływ na zachorowalność na raka jelita grubego. Wpływają tez znacząco na obniżenie odporności.
Gdzie prócz margaryny znajdziemy tłuszcze trans? Oczywiście w wyrobach cukierniczych, szczególnie torcikach i ciastach z masą, ale też w wyrobach z czekoladą, batonikach. Występują też w zupkach typu instant, chipsach, frytkach itp. A fuj!
I na początek to tyle.
Nie namawiam do wprowadzania wszystkich zmian na raz i na hurra (co oczywiście byłoby dla naszego zdrowia korzystne) jednak z doświadczenia wiem, że się człek na taki zmasowany atak buntuje. Organizm też się czasem buntuje domagając się nagle śmieciowego jedzenia. A więc spokojnie, niech się powoli przyzwyczaja i człek i organizm.
Smacznego 🙂
Przenieś mnie do części II
Pobierz e-book „Jak naturalnie wzmocnić odporność Twojego dziecka?”
Zerknij jeszcze na to: Najlepszy chleb na świecie!
I na to: Witamina D czyli słońce w nas
Z jednej strony chciałabym lepiej się odżywiać, ale póki co jedne na co zwracam uwagę to długość składu 🙂
Zawsze dobre i to na początek 🙂
Jak nie zwariować i nie spłukać się doszczętnie – to jest pytanie 🙂
To tylko pozory 🙂 Przede wszystkim po jakimś czasie przestajemy zostawiać majątek w aptece 😉 Po drugie warzywa, nawet te eko, zawsze wyjdą taniej niż mięsiwo – a jednocześnie wyjdzie to nam na zdrowie. A przede wszystkim… zdrowia na pieniądze nie warto przeliczać 😉
Wow, dziękuję za tak szczegółową wiedzę! Z całą pewnością mi się przyda.
Polecam się! 🙂