Dawno nie pisałam z cyklu Podróże i wycieczki…
Dziś, w ten piękny wiosenny dzień, wybrałam się z rodzinką bliższą i dalszą na… Ślężę. Wszak to miejsce kultu dawnych Słowian, czarownice odprawiały tam onegdaj sabaty, a mnie ciągnie w te dawne miejsca mocy.
Choć tłumy były niemałe udało się zaparkować na przełęczy Tąpadła. Wolałabym nie przebijać się przez tłum, ale odmówić innym pobytu na łonie natury nie można przecież 😉
Weszliśmy żółtym szlakiem ze względu na dzieci – prosta, łatwa ścieżka, choć i tak nie obyło się bez marudzenia najmłodszych. Wejście nie trwało więcej jak godzinę, choć opis szlaku mówi o 1,5h. Pierwszy, nieco po prawej, naszym oczom ukazał się budynek schroniska – niezmienny od lat. Natomiast po lewej górował piękny, dawny Kościół na Ślęży, którego historia sięga XII wieku. Miło, że można wejść na wieżę kościoła i obserwować panoramę.
Cegiełka za dorosłego to 5 zł na szczytny cel utrzymania zabytkowego kościoła.
Widok z wieży:
Jednak… żeby nie było tak słodko, wychodząc, natknęliśmy się na to (no cóż, nie jest to już miejsce przyjazne Czarownicom):
Powiększ sobie Czytelniku i poczytaj. Mnie, z racji zainteresowań, ujęła interpretacja Yin-Yang oraz Feng Shui 🙂
Na szczęście, nie zrażając się takimi rzeczami, postanowiliśmy w dalszym ciągu delektować się okolicznościami przyrody i otoczenia.
Współczesna, betonowa, wieża widokowa:
Widok z betonowej wieży na wieżę kościelną:
Niestety, nadeszła pora obiadowa. Niestety, bo to był dobry moment ale nie miejsce na jedzenie. Poszliśmy do schroniska, stanęliśmy w kolejce i nie przyszło nam do głów pozaglądać ludziom w talerze… ale o tym w osobnym wpisie… bo na to zasługuje 😉
Niebawem w to miejsce wkleimy link do rzeczonego wpisu.
Wrzucamy jeszcze pare zdjęć, bo okoliczności przyrody są tego warte:
Warto to wszystko zobaczyć na własne oczy ale jeśli zgłodniejecie, wytrzymajcie i zjedzcie na dole 😉