Przyszło lato… Jak to w lecie, ludzie zdejmują wierzchnie odzienie. Sobie zdejmują i dzieciom zdejmują. A jak tylko zdejmą to zaraz siup do torebki, wyciągają krem 50-tkę i smarują…. smarują… dziecięce rączki, buzie, ramionka, co tylko, a potem czasem i siebie…
A ja patrząc na to zastanawiam się …
…czy słusznie się smarują?
No bo z jednej strony te wszystkie historie o czerniakach, nowotworach skóry i że to przez słońce. Ale czy na pewno?
Tak sobie myślę, że przecież nowotwory to choroba cywilizacyjna. Owszem, występowała w dawnych czasach, ale bardzo rzadko. A teraz – szacuje się, że co czwarty zgon w Polsce jest spowodowany nowotworem. W ciągu ostatnich 30 lat zachorowalność na nowotwory złośliwe wzrosła ponad dwukrotnie (dane z portalu www.onkologia.org.pl). Dlaczego tak się dzieje? Mówcie co chcecie ale ja uważam, że winne są te czynniki:
- zatrute środowisko
- jedzenie – śmieciowe, toksyczne, coraz mniej wartościowe, nieodpowiednie, np. słodycze!!!
- stres, nerwy, życie w biegu
- nienaturalny tryb życia (4 ściany, komórki, komputery, brak odpoczynku, życie wbrew prawom natury)
Czynniki te nie powodują raka bezpośrednio, bo komórki nowotworowe ma w sobie każdy z nas, te czynniki powodują, że jesteśmy tak słabi, nasz system immunologiczny tak niewydolny, że z tymi komórkami, które powinien w normalnych warunkach unicestwić zupełnie sobie nie radzi.
A wracając do słońca. Słońce to energia, światło, to promienie UVB, za sprawą których dochodzi do biosyntezy witaminy D3 w skórze. Witamina D3 jest jedną z podstawowych witamin potrzebnych by organizm prawidłowo funkcjonował. Niestety, większość ludzi z krajów uprzemysłowionych – jak nasz, ma niedobory tej witaminy z powodu ciągłego siedzenia w 4 ścianach i pod różnymi dachami. Z pożywienia nigdy nie otrzymamy wystarczającej jej dawki. A suplementacja – można, a nawet trzeba, ale naturalne pozyskiwanie zawsze będzie najlepsze. Niedobór witaminy D3 to przede wszystkim:
- alergie, astma
- depresje i choroby o podłożu emocjonalnym
- osławione ADHD
- cukrzyca
- oraz wszelkie choroby spowodowane niedostateczną odpornością organizmu
bo witamina D3 ma ogromny wpływ na podtrzymanie prawidłowego funkcjonowania naszego systemu immunologicznego!
Czyli – gdyby organizm był zdrowy, silny i odporny to w znacznej większości przypadków (o ile nie w każdym przypadku) nie doszłoby do rozwoju nowotworu, a w tym i wspomnianego na początku czerniaka. Może to zbyt odważne twierdzenie ale ja uważam, że prawdziwe.
Reasumując – smarujemy się kremami z filtrami, żeby nie dopuścić do raka skóry, do którego nie doszłoby gdyby organizm był wyposażony w siły do walki z nim, głównie odpowiedni poziom witaminy D3, który mamy gdy… wystawiamy się na słońce. Kółeczko się zamyka?
Powiecie mi, że dziura ozonowa? Że kiedyś słońce było bezpieczniejsze? Prawdę powiedziawszy nic na razie nie wskazuje na to aby było tak groźne jak się maluje. W 2010 roku na nowotwory zachorowało 140 tys. osób w Polsce, w tym na czerniaka – 1550. Porównując, rak piersi to 15448 przypadków spośród powyższej liczby czyli 10 razy więcej, a nawet 20 razy więcej biorąc pod uwagę, że na raka piersi chorują tylko kobiety a na czerniaka zarówno kobiety jak i mężczyźni.
Czy warto więc unikać słońca za wszelką cenę i bardzo cennej witaminy D3? Absolutnie nie!
Ale zanim zakończę ten wywód, warto wspomnieć, że:
witaminę D3 syntetyzujemy w naszej szerokości geograficznej tylko od kwietnia do września w dzień w godzinach między 10-tą a 15-tą. Witaminy łapanej ze słońca nie da się przedawkować (zresztą tej w suplementach praktycznie też nie).
Pamiętajmy, że jesteśmy częścią natury, dlatego do życia potrzebujemy nie tylko powietrza i wody ale też i słońca. Nie bez powodu południowcy są ludźmi pogodniejszymi niż mieszkańcy północy, nie bez powodu w Skandynawii jest stosunkowo najwięcej samobójstw… Słońce to radość, to życie to energia – nie odbierajmy jej sobie i swoim dzieciom!
O, patrzcie, ona się nie smaruje 😉
A dla wszystkich zaniepokojonych odstawieniem kremów z filtrem mam radę – lepiej unikać ciągłego przebywania na słońcu stosując parasole, namioty plażowe czy pobliskie drzewa niż ciągle na nim przebywać posmarowawszy się wcześniej blokerem. Zawsze zdarzy się miejsce, którego kremem nie dosięgniesz czy przeoczysz. Ponadto zawsze dobrze okrywać głowę jeśli długo przebywamy na słońcu – to akurat nieodzowne. Jednocześnie polecam stosować olej kokosowy, który jest naturalnym, choć słabym filtrem, a przy okazji odżywia i nawilża skórę. W lecie jest ciepło, ja taki olej przelewam (bo kokosowy powyżej 25 stopni jest w stanie płynnym) do buteleczki z dozownikiem i używam kiedy potrzeba.
A na koniec… takich plaż Wam życzę:
I oczywiście podzielcie się w komentarzach swoim zdaniem na temat słonka, opalania i witaminek, będę wdzięczna za poznanie Waszego stanowiska, w końcu człowiek całe życie się uczy 🙂
Już biegnę z komentarzem – my się opalamy, bo to dobrze nam robi na skórę i samopoczucie, produkujemy dużo witaminy D, smarujemy dzieci filtrami odpowiednio do pogody i skóry – jeśli ktoś podatny na spalanie, to większymi, jeśli odporny, to mniejszymi, pod oczy, na nosy, uszy i ramiona idzie 30-stka, bo to się spieka najbardziej, reszta 10-15, na nogi czasem masło kakaowe. 50-tka wyjątkowo, jak już ktoś ma dość. Czapka na głowę i dużo plaży. Lubimy zdrową, opaloną skórę :-))) do tej pory żadnych wpadek (nowotworów skóry) w rodzinie z tego tytułu nie było 🙂
I to jest super podejście! Tak trzymać 🙂